Dziękuję za wysłanie zapytania

Błąd! Wypełnij jeszcze raz...

Kamerzysta na ślubie, czyli o piątym kole u wozu…

Stwierdzenie w tytule jest wyłącznie moją subiektywną oceną, z punktu widzenia fotografa. Nie jest jednak spostrzeżeniem bezpodstawnym, ale wynika z wielu różnych sytuacji których byłem świadkiem. Specyfika realizacji obydwu mediów jest inna i siłą rzeczy nie może bezkolizyjnie współistnieć, ale problemy pogłębiają często także irracjonalne i skrajnie nieodpowiedzialne zachowania kamerzystów.
Z niektórymi kamerzystami jest możliwa w pewnym zakresie współpraca, ale częściej jednak równoległa praca zarówno fotografa i kamerzysty wpływa negatywnie na poziom zarówno wykonywanych fotografii, jak również filmu. Niestety, czasami zdarza się, że pomimo świadomej rezygnacji z usługi filmowania, Młoda Para dostaje kamerzystę w prezencie od znajomych lub rodziców. Konsekwencje takiego prezentu, jak również przypadki nieświadomego wyboru kamerzysty, będące podstawą do tytułowego stwierdzenia, opisuję poniżej.
Nawyki niektórych kamerzystów skutecznie uniemożliwiają poprawną realizację fotografii. Najczęstszą przypadłością jest reżyserka, czyli ustawianie, by każde zlecenie było takie samo, co pewnie ułatwia później zmontowanie filmu. Nic bardziej nie zabija klimatu, indywidualności i wyjątkowej chwili niż ustawianie takich samych sytuacji, póz i zachowań dla potrzeb filmu, czyli powielanie wyświechtanych schematów w zakresie przygotowań, ślubu i wesela. Dwa takie same zlecenia jednak się nie zdarzają. Każde wymaga indywidualnego podejścia i realizacji, ale robienie z tego szablonu dla potrzeb filmu odbija się również negatywnie na zdjęciach. Zamiast uśmiechów i spontanicznego zachowania na twarzach uczestników spektaklu pojawia się wówczas często zażenowanie. Nie raz niesmak budziły prośby o ponowne ubieranie się Młodej Pary, gdyż kamerzysta się spóźnił. Częste są prośby o okręcanie ubierającej się Panny Młodej, czy też, już po uroczystości w kościele, o ponowne wejście do świątyni w celu sfilmowania przeoczonych fragmentów wydarzenia. Szkoda tylko, że liczba powtórzonych ujęć nie idzie w parze z jakością oddawanego później filmu.
Równie negatywnym, jak i częstym zachowaniem kamerzystów jest także sterczenie przez dłuższą część uroczystości w jednym miejscu, najczęściej w okolicach Młodej Pary. Z pewnością nie wpływa to na urozmaicenie ujęć w filmie, ale także powoduje ograniczenie możliwości wykonania różnorodnych kadrów do zdjęć, szczególnie w ciasnych kościołach. Nie wygląda to również ładnie przy szerszych planach z kamerzystą tkwiącym dwa metry od Pary Młodej.

Kamerzysta typu kamienna stopa, prawie cały czas w tym samym miejscu. Brak było możliwości zrealizowania tego ujęcia bez kamerzysty w kadrze.

Kamerzysta typu "kamienna stopa", prawie cały czas w tym samym miejscu. Brak było możliwości zrealizowania tego ujęcia bez kamerzysty w kadrze.

Dokładnie odwrotnym, ale nie mniej niebezpiecznym przykładem jest tzw. „kamerzysta z ADHD”, który biega, skacze i jest wszędzie obecny. Ma niezliczoną liczbę różnych pomysłów na to samo ujęcie i realizuje je jednocześnie. Jest główną atrakcją uroczystości, skupiając na sobie uwagę Pary Młodej, gości, księdza i pozostałych uczestników uroczystości. Można zapomnieć o spokojnych chwilach podczas jego pracy. Z pewnością znajdzie sposób, aby je jakoś uatrakcyjnić. Potrącanie różnych przedmiotów w transie filmowania, lub nawet nadeptywanie na welon Panny Młodej, nie są odosobnionymi przypadkami.

Cały czas w ruchu i na różnych pozycjach. Także tutaj przy wyjściu w walce o pierwszeństwo. Lampka na kamerze cały czas włączona.

Cały czas w ruchu i na różnych pozycjach. Także tutaj przy wyjściu w walce o pierwszeństwo. Lampka na kamerze cały czas włączona.

Dopełnieniem krzywdy wyrządzanej przez kamerzystę Młodym i przy okazji także fotografowi, jest świecenie, najczęściej bez potrzeby, niewielką lampką zamontowaną na kamerze wprost w ich twarze. Często takie tkwienie z wycelowaną w siebie kamerą nie dość że onieśmiela PM, przez co stają się spięci i mało spontaniczni, to założona lampka powoduje nierównomierne oświetlenie postaci i nieestetyczne cienie, a także skutecznie rujnuje klimat panujący w świątyni. Taki sam efekt powodują tanie halogeny budowlane, z lubością stosowane przez kamerzystów na salach weselnych. Naprawdę przykro jest patrzeć, jak trud włożony przez PM w wyszukanie kościoła, czy sali weselnej z niepowtarzalnym klimatem jest niweczone w tak bezmyślny sposób.

Trudno fotografować szersze plany bez kamerzysty w tle. Cały czas z włączoną nieodłączną lampką na kamerze.

Trudno fotografować szersze plany bez kamerzysty w tle. Cały czas z włączoną nieodłączną lampką na kamerze.

Często gwiazdorskie zachowanie kamerzysty lub jego nachalny sposób bycia w sposób skuteczny dekoncentrują Młodą Parę i osoby towarzyszące. Z tego względu nie realizuję sesji plenerowych z udziałem kamerzystów. Często ich pomysły, uwagi i zamiłowanie do reżyserki skutecznie hamowały interesująco i spontanicznie rozwijającą się akcję sesji.
Wielu kamerzystów przeświadczonych o swoich niewiarygodnych umiejętnościach twierdzi, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Z tego względu, lub dla potrzeb standardowego scenariusza filmu, są w stanie sfilmować wszystko i wszędzie, jak chociażby „romantyczny” plener na parkingu z kabinami WC w tle.
Idealnym rozwiązaniem wydaje się więc, aby usługę filmowania i fotografowania wykonywała jedna osoba. Przestrzegam jednak przed wyciągnięciem takiego wniosku z opisanych powyżej historii i zdecydowanie się na usługę typu 2w1. Ilekroć widziałem rezultaty tego typu prób, to zawsze kończyły się tylko różnej wielkości katastrofą i zawodem ze strony zleceniodawców. Nie jest niestety możliwa realizacja dwóch różnych zadań w tym samym czasie przez jedną osobę.
Opisane powyżej przypadki spełniają poniekąd definicję kameruna, przedstawioną na stronie www.kameruni.com, czyli esencję negatywnych cech i zachowań kamerzystów: „Kamerun jest negatywnym stereotypem kamerzysty ślubnego. Przeważnie jest to człowiek w średnim wieku, ubrany w skórzaną kamizelkę i dżinsy. Kamerun filmuje śluby od 20 lat i wie najlepiej jak to robić. Kamerun ma z reguły lampkę, którą opala wszystkich filmowanych stając 50 cm od nich w bezruchu i filmując przez minutę ich twarze w trakcie spożywania kotleta. Kamerun jest w stanie zrobić 7 godzinny film ze ślubu i wesela i oddać go na kilku DVD. Kamerun filmuje całą mszę z jednej perspektywy, stojąc 1,5 metra od pary młodej bez ruchu. Może się również zdarzyć kamerun z ADHD, który czasem wskoczy na ołtarz żeby mieć lepszy widok, albo stanie w amoku na welon panny młodej zrywając go z jej głowy. Kamerun jest przeciwieństwem wszelkich zasad aparycji, dyskrecji, taktu i umiejętności zachowania się w tych wyjątkowych okolicznościach”.

Nienaganny strój i idealna pozycja do filmowania, pomiędzy świadkami.

"Nienaganny strój i idealna pozycja do filmowania", pomiędzy świadkami.

Nie odnosi się to z pewnością do wszystkich kamerzystów. Wielu wykonuje swoją pracę profesjonalnie i z wielkim zaangażowaniem. Potrafią zmontować interesujący film, będący wspaniałą pamiątką z tych uroczystości, z minimalnym negatywnym wpływem na przebieg samej uroczystości i pracę innych. Wymaga to jednak od Młodej Pary poświęcenia trochę czasu na poszukiwania. Zanim jednak rozpoczniecie poszukiwania, proponuję Wam jednak znaleźć odpowiedź na zasadnicze pytanie: „Co jest dla Was ważniejsze, film czy fotografie?” i zdecydować się tylko na ten jeden sposób rejestracji i dokumentacji tych ważnych uroczystości.

Warto zobaczyć także:

2010/08/06 - 19:37 Przemek - brawo XD uśmiałem się jak nie wiem :d. warto pokazywać ten blog przyszłym PM :D

2010/08/06 - 22:43 Asia Pronobis - He , he no Pan Kamerzysta pięknie przypozował :) !!!

2010/08/10 - 06:11 Daniel - Hmm bardzo fajny wpis na blogu. Tekst 100% prawdy. No i... kamerzysta na ostatnim zdjęciu jakiś taki znajomy się wydaje ;)

2010/08/10 - 13:05 Robert - Po kilkunastu pobytach na weselach i poobserwowaniu pracy kamerzystów byłem pewien, że na naszym ślubie żadnego nie będzie. Postawiłem na foto i nie żałuję. Niniejszy wpis potwierdza w zasadzie wszystkie moje obserwacje. Fotka nr 2 wygrywa. Nic na weselach nie męczy tak jak kamerzysta, który robi zbliżenie na ludzi wcinających kotleta. Mnie osobiście umordował kiedyś taki wysoki, szczupły z wąsikiem (działający w okolicach O-wca), który zmuszał ludzi, żeby powiedzieli choć kilka zdań o parze młodych. Większość wypowiedzi była "szalenie spontaniczna", co było widać na później zmontowanym materiale. Aaa byłbym zapomniał oczywiście ładował lampką po oczach ;) Długo by jeszcze opowiadać, ale i tak się straszliwie rozpisałem... Pozdrawiam

2010/08/10 - 13:25 Łukasz Dziekan - Dziękuję wszystkim za komentarze i zachęcam do opisywania własnych przygód z kamerzystami. Użyte w tekście zdjęcia z pewnością nie oddają w pełni skali problemu, gdyż priorytetem dla mnie jest złapanie "czystego kadru", bez zbędnych osób. W podobnych przypadkach albo nie robi się zdjęć, albo nadają się one tylko do skasowania. Czasami jednak nie da się inaczej i Para Młoda otrzymuje zdjęcia z kamerzystą obok. W przypadku ostatniego z zamieszczonych zdjęć, zająłem miejsce za świadkami aby uchwycić moment składania przysięgi, gdy chwilę po tym, rozpychając świadków, "zakwitł" przede mną kamerzysta. Pozostał tam do końca przysięgi.

2010/08/28 - 23:00 tomek - święta prawda podpisuje się obiema rękami

2010/10/03 - 02:00 Marek - No niestety, bywa i odwrotnie. Sam nieraz sie spotkalem z sytuacja gdy fotograf lub fotografowie bo modne jest teraz chodzenie parami wchodza w kadr temu co filmuje. Wtedy niestety cale ujecie idzie do kosza, nie tylko jedna fotka, nieraz tego nie da sie powtorzyc jak fotografii.

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

*

*